W tym tygodniu B!g osądza i niszczy Sodomę oraz okoliczne miasta. Czyni to za pośrednictwem dwóch aniołów, których przygarnia Lot, gdy docierają do miasta. Wieczorem wokół domu Lota gromadzi się tłum, który domaga się wydania mężczyzn/aniołów w nikczemnych celach. Opisując ludzi, którzy się tam znajdowali, Tora mówi, że zgromadzony był „Cały naród od końca”. Raszi i inni komentatorzy rozumieją to jako cały naród od jednego końca do drugiego, jednak wydaje się, że tłumacząc bardziej dosłownie, można powiedzieć, iż zebrali się wszyscy ekstremiści. To nie było całe miasto, które zgromadziło się wokół domu Lota, aby zrobić jego gościom to, co nie do pomyślenia, to byli ekstremiści i nikt się im nie przeciwstawił, nawet Lot.
Sodoma nie była miastem absolutnie złym. Gdyby była, B!g nie musiałby wysyłać kogoś, by ją osądził, a dziesięciu sprawiedliwych nie wystarczyłoby, aby ją uratować. Sodoma była bogatym miastem pełnym ludzi, którzy cieszyli się życiem i pozwalali żyć (Pirkei Avot 5:13). Była miastem, które pracowało, dopóki lokalna wojna (Parsza Lech Lecha) nie zakłóciła porządku społecznego i stworzyła ekstremistyczny margines, niszczący równowagę społeczną, dzięki której się w ogóle rozwinął. Było jasne, że pozostawiona bez kontroli ta pozbawiona praw ludność skorumpuje całe miasto. To dlatego Abraham kłócił się z Bogiem, że dziesięciu ludzi wystarczy, by uratować miasto. B!g wysłał swoich aniołów i zobaczył, że nawet Lot nie chciał lub nie był w stanie sprawdzić siły tej małej, ale niebezpiecznej grupy. Tragedia Sodomy nie jest tragedią miasta przepełnionego złem i perwersją, ale raczej tragedią ludności zbyt zajętej ratowaniem siebie, by zawracać sobie głowę ratowaniem społeczeństwa.