Pamiętając o zniszczonych Sztetlach

Pamiętając o zniszczonych Sztetlach

Prawdopodobnie nigdy nie słyszałeś o miasteczku Kańczuga w południowo-wschodniej Polsce. To maleńki punkt na mapie, jeszcze jedna z niezliczonych tysięcy wiosek w Europie Wschodniej, gdzie przez wieki Żydzi żyli, pracowali i marzyli o odkupieniu.

Ciężko harowali, by zarobić na życie w warunkach ubóstwa, które dla naszego pokolenia wydają się niewyobrażalne, znosili antysemityzm i nienawiść wykraczające poza nasze rozumienie, a jednak udało im się zachować tętniące życiem żydowskie życie. Wśród nich byli członkowie mojej rodziny.

Ale 80 lat temu w tym miesiącu wszystko to zostało okrutnie zniszczone.

Po tym jak naziści i polska policja zebrała setki Żydów z Kańczugi, zapędzili ich do głównej synagogi. Stamtąd Żydzi zostali wyprowadzeni na obrzeża miasta, gdzie znajdował się cmentarz żydowski Siedleczka.

Niemcy z radością ustawili ich w szeregu i rozstrzelali, po czym bezceremonialnie wrzucili ich ciała do masowego grobu. Miejscowi Polacy świętowali, organizując piknik i dopingując morderców, gdy ci otworzyli ogień.

Wśród ogromnej rzezi, jakiej Niemcy i ich wspólnicy dokonali na kontynencie europejskim, czy to w obozach zagłady, takich jak Auschwitz-Birkenau, czy w miejscach takich jak Babi Jar, zbyt łatwo jest zapomnieć o niezliczonych sztetlach, które zostały wymazane z mapy i już ich nie ma.

Łatwo, ale nie do przyjęcia. W istocie, jak wszyscy wiemy, liczba osób ocalałych z Holokaustu zmniejsza się każdego roku. W kwietniu, w przeddzień Dnia Pamięci o Holokauście, rząd opublikował dane wskazujące, że w Izraelu żyje 161 400 osób ocalałych z Holokaustu, a ich średnia wieku wynosi 85 lat. Tylko w zeszłym roku w państwie żydowskim zmarło około 15 553 ocalałych, czyli ponad 42 każdego dnia.

Wraz z nimi odeszły cenne kawałki historii, opowieści i wspomnienia o trudach i wierze, które należą do nas wszystkich.

Jeśli Ty lub Twoja rodzina zostaliście dotknięci Holokaustem, poszukajcie swoich krewnych i zbierzcie ich opowieści, nie tylko o tym, jak Żydzi zginęli, ale także o tym, jak żyli. Nie możemy pozwolić, by wieki tętniącego życiem żydowskiego życia w sztetlach zostały wymazane z naszej zbiorowej pamięci.

Właśnie z tego powodu mój przyjaciel Jonathan Feldstein i ja zorganizowaliśmy 5 września internetowy memoriał dla Żydów z Kańczugi, aby wspomnieć ofiary i oddać hołd tym, którzy przeżyli. Dziesiątki osób z trzech kontynentów, których rodziny są związane z Kańczugą, już się zgłosiły.

Mamy nadzieję, że w jakiś sposób zainspiruje to ludzi do podjęcia dalszych działań na rzecz zachowania przeszłości naszego narodu.

Przed Holokaustem w Kańczudze mieszkało 3000 osób, z czego co najmniej 40% stanowili Żydzi. Do dziś na pieczęci urzędowej Kańczugi widnieje gwiazda Dawida, która w milczeniu przypomina o roli, jaką Żydzi odgrywali przez wieki w życiu tej miejscowości.

Prawie 15 lat temu odwiedziłem Kańczugę, aby wziąć udział w ceremonii zakończenia renowacji miejscowego cmentarza żydowskiego. Potem wędrowałem po jego terenie, spoglądając w ponurej ciszy na pozostałe nagrobki, czytając nazwiska tych, którzy zginęli przed nadejściem nazistowskiego piekła.

I wtedy, w chwili, której nigdy nie zapomnę, natknąłem się na nagrobek ze znajomym nazwiskiem: Freund.

Oszołomiony, mimo wczesnej pory zadzwoniłem do ojca do Stanów Zjednoczonych i powiedziałem mu: “Nie uwierzysz, ale stoję tu na terenie cmentarza w pobliżu Kańczugi i znalazłem nagrobek z nazwiskiem Gittel Freund”. Wygląda na to, że była to moja prababka, jedna z wielu członków rodziny, którzy pozostali w Polsce.

Gdybym nie zaangażował się w poznawanie Kańczugi, być może nigdy nie poznałabym jej imienia ani miejsca pochówku.

Podobnie kilka lat temu odwiedziłem niezwykłego człowieka o imieniu Jehuda Ehrlich, który ma 90 lat i jest ostatnim znanym żyjącym w Izraelu Żydem z Kańczugi. Po wymianie serdecznych pozdrowień, opowiedziałem mu o moich rodzinnych związkach z Kańczugą i zapytałem, czy zna kogoś o nazwisku Freund, kto mieszkał w miasteczku przed Holokaustem.

“Nie znamy ich imion ani tego, co się z nimi stało, i miałem nadzieję, że może pan coś o nich pamięta” – powiedziałem, nie mogąc się doczekać, by poznać nową informację i odzyskać z zapomnienia strzępy przeszłości.

Niewiarygodnie, Ehrlich powiedział, że pamięta rodzinę Freundów. “Miałem zaledwie 14 lat, kiedy wybuchła wojna w 1939 roku, więc pamiętam tylko ojca. Miał na imię Aharon, choć znany był pod jidyszowym pseudonimem Atche, i był po pięćdziesiątce” – opowiadał.

Aharon Freund, opowiadał Ehrlich, był jednym z liderów społeczności żydowskiej i około Purim w 1942 r. szef gestapo w pobliskim Jarosławiu wezwał go i innych liderów do stawienia się przed nim.

Nazista zażądał, aby Żydzi z Kańczugi wyprodukowali w określonym terminie nadmierną ilość towarów, w tym niemożliwie dużą ilość garniturów męskich, w przeciwnym razie groziły im poważne konsekwencje.

“Wszyscy inni przywódcy żydowscy milczeli” – powiedział mi Ehrlich. “Oczywiście słusznie bali się cokolwiek powiedzieć”.

Ale nie Aharon Freund.

“On jako jedyny miał odwagę odezwać się, powiedzieć szefowi Gestapo, że żądanie jest nierozsądne i nie spełnią go” – powiedział Ehrlich.

“Co się wtedy stało?” zapytałem, choć podejrzewałem, że znam już odpowiedź.

“Słyszałem, że oficer gestapo był wzburzony. Podniósł się z krzesła, wziął Atche i pomaszerował nim na dół do piwnicy, gdzie zastrzelił go na miejscu” – powiedział mi Ehrlich, dodając: “Nie wiem, co stało się z resztą jego rodziny, rodziny Freundów”.

Choć słuchanie tej historii było bolesne, to jednak byłem wdzięczny Bogu, że jakaś część przeszłości moich przodków została wydobyta z zapomnienia. I byłem dumny, że drogi Aharon Freund tak odważnie stanął w obronie swoich współziomków Żydów, zanim został zamordowany al kidusz Haszem, w uświęceniu imienia Bożego.

Nie możemy przywrócić do życia sztetli i ich milionów Żydów, ale możemy ocalić coś z ich historii, co jesteśmy winni nie tylko im, ale także naszym dzieciom i wnukom.

Bo taka jest siła przeszłości: informować o teraźniejszości i inspirować przyszłość. Dlatego działajmy teraz, aby zebrać te wspomnienia, zanim będzie za późno.

Akceptacja – oto prawdziwa reforma konwersji, która jest nam potrzebna

Akceptacja – oto prawdziwa reforma konwersji, która jest nam potrzebna

Debata koncentruje się wokół tego, kto powinien być upoważniony do nawrócenia, jakie standardy nawrócenia powinny obowiązywać i kto powinien mieć ostateczną władzę nadawania państwowej pieczęci aprobaty.

Przy tych ważnych pytaniach została przeoczona bardzo ważna kluczowa rzecz, a mianowicie jaki jest nas stosunek do tych, którzy decydują się nawrócić. Musimy naprawić nasze podejście do nich.

Owszem, proces konwersji jest istotny, ale ludzie również. Należy dołożyć wszelkich starań, aby zapewnić przestrzeganie właściwych halachicznych standardów konwersji. Ale musimy pamiętać, że te standardy obejmują również miłość do konwertyty i przyjęcie go lub jej do naszego grona z ciepłem i uczuciem.

Zbyt wielu z nas wciąż patrzy na konwertytów z podejrzliwością, niesprawiedliwie kwestionując ich szczerość i motywy. Zamiast tego my, Żydzi, musimy podjąć większy wysiłek, by przyjąć Żydów, którzy są Żydami z wyboru i obdarzyć ich życzliwością i szacunkiem.

W ciągu ostatnich dwóch dekad, jako przewodniczący Shavei Israel, pracowałem z niezliczonymi ludźmi z różnych krajów na całym świecie, którzy dokonali odważnych i ogromnych poświęceń, by związać swój los z narodem żydowskim. W świecie, w którym wzrasta antysemityzm i nienawiść do Żydów, decyzja o przyłączeniu się do narodu izraelskiego jest niczym innym jak odwagą, a nawet bohaterstwem.

Jako Żydzi z urodzenia, możemy się wiele nauczyć od konwertytów, jak nie brać naszej wiary i tożsamości za pewnik. Przez całą historię naszego narodu, prozelici i ich potomstwo wzbogacali nas duchowo.

Nasze codzienne modlitwy zawierają liczne fragmenty Psalmów, które zostały napisane przez króla Dawida, potomka Rut Moabitki. W każdym standardowym hebrajskim wydaniu Pięcioksięgu obok tekstu znajduje się aramejski komentarz Onkelosa, napisany przez rzymskiego szlachcica, który przeszedł na judaizm prawie dwa tysiąclecia temu. A sama Biblia zawiera Księgę Abdiasza, napisaną przez nawróconego Edomitę, który został hebrajskim prorokiem.

Kilku luminarzy Talmudu, których orzeczenia ukształtowały judaizm, jaki znamy dzisiaj, było potomkami konwertytów, jak na przykład wielki rabin Akiwa i jego uczeń rabin Meir. O tym ostatnim Talmud mówi w Eruwin 13b: “Rabbi Aha bar Hanina powiedział: Jest to objawione i znane przed Tym, który przemówił i świat powstał, że w pokoleniu rabina Meira nie było nikogo, kto byłby mu równy.”

Co ciekawe, akt nawrócenia poganina na judaizm nie jest wymieniony wśród 613 micwot Tory przez żadnego z głównych kodyfikatorów prawa żydowskiego, ale wymóg miłości do nawróconego z pewnością jest.

Sefer Hahinuch, XIII-wieczny tekst przypisywany uczniowi Nahmanidesa, który wylicza micwy, mówi (micwa 431): “Nakazuje się nam kochać nawróconych”, zauważając, że “przestrzega się nas, byśmy nie sprawiali im przykrości, lecz raczej czynili im dobro i traktowali ich sprawiedliwie, tak jak na to zasługują”.

A w swoim wielkim kompendium prawa żydowskiego, Miszne Tora, Majmonides pisze (Hilchot De’ot 6:4), że “Bóg nakazał nam miłość do nawróconego, tak jak nakazał nam miłość do siebie” i dodaje, że “sam Bóg kocha nawróconych, jak mówi Tora (w Powtórzonego Prawa 10:18), ‘i On kocha nawróconych'”.

A jedno z najmocniejszych stwierdzeń ze wszystkich można znaleźć w Midraszu Tanhuma (Lech Lecha 6), gdzie rabin Szimon ben Lakisz stwierdza: “Prozelita jest bardziej umiłowany przed Świętym, Błogosławionym, niż wszyscy ci, którzy stali na górze Synaj [tj. naród izraelski].”

Wyjaśnia on, że gdyby ludzie, którzy stali na Synaju “nie doświadczyli grzmotów, płomieni, błyskawic, trzęsienia się góry i dźwięku szofarów, nie przyjęliby jarzma Królestwa Niebieskiego.”

W przeciwieństwie do tego, mówi rabin Szimon ben Lakisz, osoba nawrócona na judaizm nie była świadkiem żadnej z tych rzeczy, a jednak z własnej woli zdecydowała się przyjąć Boga. Kończy pytaniem retorycznym: “Czy jest ktoś cenniejszy od niego?”.

Niezależnie od tego, jak potoczą się zmiany w walce o izraelski system konwersji, kiedy opadnie kurz, dobrze byłoby wziąć sobie do serca słowa rabina Szimona ben Lakisza. Zamiast skupiać się wyłącznie na tym, jak udoskonalić proces konwersji, musimy również nadać priorytet znalezieniu sposobów na przyjęcie tych, którzy dołączają do narodu żydowskiego. Tylko wtedy będziemy mogli powiedzieć, że system konwersji został naprawdę zreformowany.

Artykuł z The Jerusalem Post 27.01.2022

Nic nie może się równać z wyjątkowością żydowskiego ślubu.

Nic nie może się równać z wyjątkowością żydowskiego ślubu.

Są takie chwile w życiu, które mają tak głębokie znaczenie, że zostają trwale wyryte w pamięci i nigdy nie znikają w odmętach przeszłości.

Stanie pod chupą i oglądanie ślubu swojego dziecka jest właśnie takim wydarzeniem, nieskazitelnym w swojej radości. W rzeczy samej, niezmącona czystość scenerii, świętość godziny, sprawia, że poczucie przeznaczenia jest niemal namacalne.

W zeszłym tygodniu zasłużyłem sobie na takie podniosłe doświadczenie, kiedy drugi z moich synów i jego narzeczona brali ślub. Była to tradycyjna żydowska uroczystość, z żywiołowymi tańcami i uduchowionymi śpiewami, pełna werwy i witalności, która przeciągnęła się do późnych godzin nocnych.

Nie mam wątpliwości, że różne rodzaje ślubów, czy to chrześcijańskie, muzułmańskie czy bezwyznaniowe, są pełne własnych wersji przepychu, ceremonii i radości. Połączenie się par, zawarcie małżeńskich więzów wśród starannej choreografii, jest z pewnością wydarzeniem, które jest wspólne dla większości ludzkości.

A jednak, stojąc pod baldachimem ślubnym obok mojego syna, pośród mieszanki powagi i radości, które są charakterystyczne dla tej okazji, nie mogłem powstrzymać się od stwierdzenia, że żydowski ślub jest wyjątkowy i niesie ze sobą potężną naukę i lekcje nie tylko dla młodej pary, ale także dla wszystkich obecnych.

Ślub jest oczywiście osobistym i bardzo intymnym obrzędem przejścia dla młodej pary i jej rodziny. A jednak, jak wiele rzeczy w życiu żydowskim, ma on dodatkowy poziom, który przywołuje naszą starożytną przeszłość, wskazując jednocześnie drogę ku naszej wspólnej przyszłości.

W ramach ceremonii odmawiana jest seria siedmiu błogosławieństw, czyli Szewa brachot, z których pierwsze wypowiadane jest nad kielichem wina. W niewytłumaczalny sposób następuje po nim kilka błogosławieństw, które pozornie nie mają nic wspólnego z małżeństwem, w tym ogólne, potwierdzające, że Bóg “stworzył wszystko dla swojej chwały”, dwa błogosławieństwa dotyczące stworzenia człowieka, a także jedno dotyczące powrotu na Syjon.

Dopiero w szóstym z siódmych błogosławieństw wspomina się wreszcie o radości małżonków, prosząc Stwórcę, by obdarzył ich szczęściem.

Dlaczego tak się dzieje?

Można uznać, że struktura Szewa Brachot ma na celu podkreślenie obecnym, że budowanie żydowskiego domu ma powołanie i cel w szerszej perspektywie.

Tak, chodzi tu o miłość i romans, partnerstwo i wzajemne wsparcie. Ale jest to również wyraźne wezwanie dla każdej pary, aby połączyć dom, który razem budują, z żydowskim przeznaczeniem.

Każde żydowskie małżeństwo daje namiastkę niezniszczalności Izraela, ponieważ kolejne ogniwo jest dodawane do długiego, krętego łańcucha podróży naszego narodu przez pokolenia.

Jest to swego rodzaju zwycięstwo nad tymi wszystkimi, którzy przez tysiąclecia powstawali przeciwko nam i dążyli do naszego zniszczenia, triumf ducha i determinacji.

Potwierdza to stwierdzenie z Talmudu (Berachot 6b), które opisuje wielkość micwy przynoszenia radości pannie młodej i panu młodemu. Rabin Nahman bar Yitzchak mówi o tym, kto to robi, że “jest to tak, jakby odbudował jedną z ruin Jerozolimy”.

Wynika z tego jasno, że świętowanie na żydowskim weselu jest mistycznie związane z naprawianiem szkód wygnania i zniszczenia. Być może w jakiś sposób, śpiew i taniec, czysta radość z tego wydarzenia, mają na celu naprawienie bezsensownej nienawiści, która doprowadziła do upadku Jerozolimy w czasach Drugiej Świątyni, wydarzenia, które przypominamy sobie wizualnie i dźwiękowo, gdy pan młody rozbija szklankę w kulminacyjnym momencie ceremonii.

Dlaczego tak się dzieje?

Być może można zasugerować, że struktura Szewa Brachot ma na celu podkreślenie obecnym, że budowanie żydowskiego domu musi mieć większe powołanie i cel.

Tak, chodzi tu o miłość i romans, partnerstwo i wzajemne wsparcie. Ale jest to również wyraźne wezwanie dla każdej pary, aby połączyć dom, który razem budują, z żydowskim przeznaczeniem.

Każde żydowskie małżeństwo daje namiastkę niezniszczalności Izraela, ponieważ kolejne ogniwo jest dodawane do długiego, krętego łańcucha podróży naszego narodu przez pokolenia.

Jest to swego rodzaju zwycięstwo nad tymi wszystkimi, którzy przez tysiąclecia powstawali przeciwko nam i dążyli do naszego zniszczenia, triumf ducha i determinacji.

Potwierdza to stwierdzenie z Talmudu (Berachot 6b), które opisuje wielkość micwy przynoszenia radości pannie młodej i panu młodemu. Rabin Nahman bar Yitzchak powiedział, że “jest to tak, jakby odbudował jedną z ruin Jerozolimy”.

Wynika z tego jasno, że świętowanie na żydowskim weselu jest mistycznie związane z naprawianiem szkód wygnania i zniszczenia. Być może w jakiś sposób, śpiew i taniec, czysta radość z tego wydarzenia, mają na celu naprawienie bezsensownej nienawiści, która doprowadziła do upadku Jerozolimy w czasach Drugiej Świątyni, wydarzenia, które przypominamy sobie wizualnie i dźwiękowo, gdy pan młody rozbija szklankę w kulminacyjnym momencie ceremonii.

Kiedy wchodzili pod chupę, panna młoda i pan młody byli dwoma osobnymi jednostkami. Gdy wychodzą spod chupy są już jednością i mają wobec siebie zobowiązania.

Zawsze zastanawiałem się, dlaczego w języku hebrajskim panna młoda jest określana słowem kalah. Przyszło mi do głowy, że jest to podobne do rdzenia słowa VaYechulu, którym rozpoczynamy recytację w każdy piątkowy wieczór kiduszu, wspominając stworzenie wszechświata. W swoich komentarzach, zarówno Ibn Ezra jak i Yonatan Ben Uziel wyjaśniają VaYechulu jako “zakończenie”, że Bóg zakończył formowanie nieba i ziemi.

Tak samo panna młoda i pan młody dopełniają się nawzajem, uzupełniając swoje talenty, równoważąc swoje wady i razem budując jaśniejszą żydowską przyszłość.

Nie sugeruje to, że osobiste uniesienie związane z tym wydarzeniem jest odsunięte na bok lub przyćmione przez jego wspólnotowe czy kosmiczne elementy. Wręcz przeciwnie. Dodaje to jedynie bardzo szczególny element, przekształcający prywatną radość pary i podnoszący ją do rangi narodowej.

I to właśnie, w skrócie, jest żydowskie podejście do życia, którego ucieleśnieniem jest ceremonia ślubna. Cieszcie się nią, delektujcie się nią i ogarniajcie szczęście, ale nie traćcie z oczu swojej roli w szerszym planie wieczności Izraela. 


Artykuł Michaela Freunda ukazał się 30 grudnia 2021 roku w gazecie Jerusalem Post.

Autor jest założycielem i prezesem Shavei Israel (www.shavei.org), która pomaga zagubionym plemionom i ukrytym społecznościom żydowskim powrócić do narodu żydowskiego.

Pierwsze w historii drejdle z chińskimi literami wyprodukowane specjalnie dla Żydów w Kanfej

Pierwsze w historii drejdle z chińskimi literami wyprodukowane specjalnie dla Żydów w Kanfej

“W szczytowym okresie, za czasów dynastii Ming, w Kaifeng żyło aż 5000 Żydów” – powiedział Michael Freund, założyciel i prezes organizacji Shavei Israel.

Z okazji Chanuki jerozolimska organizacja non-profit Shavei Israel zaprojektowała i wyprodukowała setki drejdli z napisami w języku mandaryńskim dla chińskich Żydów z Kaifeng w Chinach, a także dla 20 członków tej społeczności, którzy z pomocą organizacji dokonali aliji i przenieśli się już do Izraela.

Kaifeng, miasto w centralnej chińskiej prowincji Henan, na południowy zachód od Pekinu, jest domem dla setek potomków niegdyś kwitnącej społeczności żydowskiej, która mieszkała tam przez ponad tysiąc lat.

Drejdle są prawdopodobnie pierwszymi, na których umieszczono chiński tekst, występujący jako: 伟大的 – Big; 奇迹 – Miracle, 发生过 – Happened; 这里曾 – tutaj.

Według Michaela Freunda, założyciela i przewodniczącego Shavei Israel, pierwszymi Żydami, którzy osiedlili się w Kaifeng – jednej ze starożytnych cesarskich stolic Chin – byli iraccy lub perscy kupcy żydowscy, którzy podróżowali Jedwabnym Szlakiem w VII lub VIII w. p.n.e. Społeczność rozrastała się i prosperowała, a w 1163 r. zbudowała dużą synagogę, która była wielokrotnie odnawiana przez wieki.

“W szczytowym okresie, za czasów dynastii Ming, w Kaifeng żyło aż 5000 Żydów” – powiedział Freund

Wyjaśnił również, że w wyniku mieszanych małżeństw doszło do powszechnej

asymilacji. Śmierć ostatniego rabina wspólnoty na początku XIX wieku można uznać za czas upadku tej społeczności  jako zbiorowego podmiotu.

Synagoga, która stała przez 700 lat, została zniszczona przez serię powodzi, które nawiedziły miasto w połowie XIX wieku.

Michael Freund uważa, że około 1000 osób w Kaifeng można zidentyfikować poprzez drzewa rodzinne i zapisy genealogiczne jako potomków społeczności żydowskiej w mieście.

“Chińscy Żydzi z Kaifeng są żywym ogniwem łączącym Chiny z narodem żydowskim” – zauważył Freund. “Pomimo surowych ograniczeń nałożonych na nich przez chiński rząd w ostatnich latach, chińsko-żydowscy potomkowie pragną dowiedzieć się więcej o dziedzictwie swoich przodków i mamy nadzieję, że te chińskojęzyczne drejdle, które dla nich przygotowaliśmy, dadzą im dawkę szczęścia i światła podczas Chanuki”.

Tłumaczenie JNS Jewish News Syndicate 29.11.2021

Uratujmy rosyjskich Żydów Subbotnik

Uratujmy rosyjskich Żydów Subbotnik

Przez ostatnich 15 lat setki subbotnickich Żydów w wiosce Wysoki w południowej Rosji żyje w stanie zawieszenia, z niepokojem czekając na możliwość zrobienia aliji i ponownego zjednoczenia się ze swoimi bliskimi w państwie żydowskim.
Chociaż, bez żadnych problemów, niezliczone liczby przeniosły się do Izraela w ciągu ostatniego stulecia, na początku XXI wieku pojawiły się niewytłumaczalne przeszkody biurokratyczne i od tego czasu ich imigracja została zatrzymana.
Z nowym izraelskim rządem nadszedł czas, aby usunąć przeszkody na ich drodze i uratować rosyjskich Żydów Subbotnik, zanim będzie za późno.
Żydów SUBOTNIK nie należy mylić z „Subbotnikami”, całkowicie odrębną grupą rosyjskich chrześcijan, którzy zdecydowali się przestrzegać Szabatu.
Historia Żydów Subbotnik, podobnie jak większość żydowskiej historii, jest pełna wiary i determinacji, ale także przerywana straszliwym cierpieniem i tragedią.
Początki Żydów Subbotnik sięgają końca XVIII i początku XIX wieku, kiedy w południowej Rosji powstały ugurpowania pseudożydowskie. Według archiwów carskich i rosyjskich dokumentów kościelnych z tamtych czasów ruch ten szybko się rozprzestrzenił i rozrósł się do dziesiątek tysięcy.
Pozostając chrześcijanami, wielu zwolenników judaizmu przyjęło niektóre żydowskie praktyki, takie jak przestrzeganie „subbota” czyli szabatu przez co nazywano ich „subbotnikami”.
Wśród nich była jednak niewielka grupa, która pozostawiła rosyjskie prawosławie i całkowicie przeszła na judaizm. Nazywając siebie „Gerim”, używając hebrajskiego słowa dla konwertytów, zaczęli otwarcie i całkowicie praktykować żydowską religię, co w carskiej Rosji było niemałym wyczynem.
Żydzi Subbotnicy przestrzegali prawa żydowskiego, poślubiając rosyjskich Żydów aszkenazyjskich w mieście Woroneż, a niektórzy posyłali swoje dzieci na studia do jesziw na Litwie i Ukrainie.
Ich przyjęcie judaizmu nie pozostało niezauważone, a reżim rosyjski poświęcił wiele czasu na próby zniszczenia ruchu.
Według nieżyjącego już Szymona Dubnowa, wielkiego historyka rosyjskiego i polskiego żydostwa, car Aleksander I dowiedział się o istnieniu subbotnickich Żydów w 1817 roku, kiedy zwrócili się do niego z prośbą o reakcje na antysemityzm, którego doświadczali „z powodu przyznania się do prawa Mojżesza”.
Zamiast chronić swoich poddanych, car zdecydował się ich prześladować. Wydał serię okrutnych dekretów przeciwko Żydom Subbotnik, które obejmowały porwanie ich dzieci, a których kulminacją była ich deportacja na dalekie krańce wschodniej Syberii.
Z biegiem czasu wielu emigrowało z powrotem, osiedlając się ponownie w południowej Rosji lub na Ukrainie, jednocześnie dzielnie próbując zachować swoją tożsamość w obliczu carskiego, a później sowieckiego ucisku.
W latach dwudziestych szósty Lubawiczer Rebe, rabin Josef Icchak Schneersohn, wysłał emisariusza o imieniu rabin Chaim Lieberman, aby mieszkał w gmienie i pracował ze społecznością. Założył koszerną rzeźnię, a także fabrykę tałesów, czyli szali modlitewnych, które były obsługiwane przez Żydów Subbotników i które obsługiwały społeczności żydowskie w całej Rosji. Działali, dopóki Lieberman nie został aresztowany i zamordowany przez komunistów w 1937 r. za propagowanie judaizmu.
Kiedy Niemcy najechali Związek Radziecki w czasie II wojny światowej, wymordowali wielu subbotnickich Żydów z powodu ich żydowskości.
Następnie, w mrocznych dniach stalinowskiej Rosji, Żydzi Subbotnicy stanęli w obliczu ucisku i prześladowań ponieważ zdecydowali się pozostać wiernymi judaizmowi.

Wybitne postacie współczesnej historii naszego kraju, takie jak zmarły szef sztabu IDF Rafael Eitan i Aleksander Zaid, pionier drugiej aliji, który sto lat temu założył Haszomer, żydowską grupę samoobrony, pochodzili od Żydów Subbotnik. Podobnie jak Yossi Korakin, legendarny dowódca osławionej izraelskiej jednostki morskiej operacji specjalnych Shayetet 13, który zginął podczas akcji antyterrorystycznej przeciwko Hezbollahowi w Libanie we wrześniu 1997 roku.
Dekady sowieckiego komunizmu zebrały ciężkie żniwo, a w ostatnich latach rosnąca liczba Żydów Subbotnik niestety uległa asymilacji i małżeństwom mieszanym, stwarzając zagrożenie dla ich przyszłości jako Żydów.
Z tego powodu tak ważne jest, aby Izrael ruszył szybko, aby pozwolić pozostałym Żydom Subbotnik na dokonanie aliji.
Przed 2005 rokiem setki subbotnickich Żydów z wioski Wysoki w południowej Rosji przeniosło się do Izraela, podczas gdy tysiące z innych części byłego Związku Radzieckiego przybyły podczas wielkiej fali z Rosji, która miała miejsce w latach 90-tych.
Kiedy alija Żydów Subbotników została wstrzymana w 2005 r., spowodowało to wielkie trudności, dzieląc rodziny i wysyłając wiadomość do tych, którzy nadal są w Rosji, że nie są mile widziani w państwie żydowskim.
W rezultacie setki subbotnickich Żydów we wsi Wysoki zostało porzuconych.
Takie traktowanie było po prostu niewybaczalne. Nie ma powodu, dla którego miałoby być im tak trudno dokonać aliji i powrócić do narodu żydowskiego.
Rzeczywiście, w ostatnim artykule w Tchumin, czasopiśmie halachicznym, rabin Pinchas Goldschmidt, naczelny rabin Moskwy, opublikował obszerne i skrupulatnie zbadane studium Żydów Subbotnik. Jego konkluzja jest taka, że ​​„nie możemy odwrócić wzroku od tej społeczności i pozostawić jej na pastwę losu”. Czyniąc to, pisze, prawdopodobnie doprowadzi to do ich utraty przez naród żydowski w ciągu zaledwie kilku lat. Goldschmidt konkluduje, że „wspaniała podstawa do osądzenia ich jako koszernych konwertytów” i dlatego powinni zostać sprowadzeni do Izraela, gdzie mogą przejść dodatkowy proces, aby usunąć wszelkie wątpliwości dotyczące ich żydowskiego statusu.
Takie też stanowisko zajął niedawno rabin Asher Weissa, jeden z najwybitniejszych decydentów prawa żydowskiego.
W związku z tym wzywam premiera i rząd izraelski do podjęcia natychmiastowych działań w celu sprowadzenia pozostałych Żydów Subbotników. Czas jest najważniejszy.
Żydzi Subbotnicy odważnie trzymali się swojej żydowskości przez dwa stulecia, przetrwali carski ucisk, nazistowskie prześladowania i sowiecką tyranię. Jesteśmy im i ich przodkom winni przecięcie biurokracji i umożliwienie im w końcu powrotu do domu.


Oryginalny tekst: The Jerusalem Post